Przyszła zupełnie nieoczekiwanie. Nie wiedziałam, nie spodziewałam się, osłupiałam... Wielkanoc. W Japonii zupełnie nieznana i nie obchodzona, nie przypomniała o sobie czekoladowymi królikami ani kolorowymi jajkami. Nie przypomniała o sobie czerwoną datą w kalendarzu.
Po prostu pewnego dnia zeszłam do naszego "pokoju wspólnego" i odkryłam grupkę chłopaków babrających się po łokcie w kolorowych farbkach. Wokół nich piętrzyły się jajka, mieli ich chyba ze 100. I bawili się jak dzieci. Tak, czyli dziś jest Wielki Piątek?? Niemożliwe.
Nie mogliśmy być gorsi, wypad do sklepu pozwolił na zgromadzenie składników: jajka, łupki cebuli, szpinak, kurkuma. Jajka zostały obłożone kwiatkami wiśni i innymi roślinkami, owinięte płótnem i pozostawione w barwnikach na cała noc. Efekt był niezwykły, kolory bardzo naturalne, a nawet apetyczne.
W niedzielę dużą, studencką grupą, w której (jak zwykle) liczbowo przeważali Bułgarzy, wybraliśmy się do Kioto. Rozbiliśmy mały obóz pod kwitnącymi drzewami wiśni. Tak się złożyło, że tegoroczna Wielkanoc wypadła w samym środku okresu kwitnięcia japońskiej wiśni ozdobnej - sakura. W tym czasie Japończycy gremialnie wybierają się na "hanami" - pikniki podczas których "podziwiają jej kwiaty" (czyt. upijają się ze znajomymi). Sakura kwitnie niezbyt długo, więc wiosną w telewizji nadawane są komunikaty - w której części Japonii wiśnie są teraz najpiękniejsze i kiedy najlepiej hanami urządzić.
Grupka gaijinów zajadających jajka na środku trawnika nie zrobiła więc na nikim najmniejszego wrażenia. Zresztą w okolicy siedziały też grupki Japończyków. Zjedliśmy pisanki, ciasto upieczone przez koleżankę i mnóstwo innych rozmaitości, posiedzieliśmy na (całkiem ostrym) słoneczku, popatrzyliśmy na kwiaty wiśni. Nad nami krążyły liczne w Kioto ptaki drapieżne, które tylko patrzyły, co by tu zdobyć do jedzenia. Bardzo nietypowa, ale mimo to bardzo wielkanocna Wielkanoc.
Po śniadaniu przyszła pora na spacer: wybraliśmy się na Tetsugaku no michi, jeden z najpiękniejszych (a już szczególnie w okresie hanami) szlaków wzdłuż Kioto. Nie był to najlepszy pomysł, bo chociaż i owszem, kwiaty były przepiękne, to wędrowanie krok za krokiem w tłumku, wyprowadziłoby z równowagi nawet świętego.
Wieczorem trafiliśmy do miejsca nieco (tylko nieco) mniej zatłoczonego, a nie mniej urokliwego. Ogród zamku Nijou otwarty był do późnego wieczora a w nim kwitły przepięknie oświetlone sakury. Mroczne alejki między którymi wyrastały drzewa wiśni otoczone złotym światłem. Przepięknie; chociaż lampiony, wolno spacerujący ludzie i światła w ciemności przywodziły na myśl atmosferę polskich cmentarzy w święto zmarłych.
Zdjęcia: http://www.facebook.com/album.php?aid=2053131&id=1518901935&l=afc04eb208
wtorek, 6 kwietnia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz